Szosowa czasówka w Miechowie dzień przed maratonem w Nowinach. Brzmi nieźle. Chcąc zarazić Łukasza kolarstwem, udaje mi się namówić go do startu. Trasa ma tylko 6,5km. Sprint, a tego nie lubię :) Startujemy co 2 minuty. Wszyscy mówią o jakiejś zajebistej górze na finiszu.
Po starcie o niej zapominam i nie schodzę poniżej 40-45km/h. Gdy widzę końcowy podjazd wiem, że to był błąd. Wypaliłem się na prostej i pozostaje mi jedynie wczołganie się pod górę...
Powoli jadąc myślę, że jestem na końcu stawki (36 osób)...
...więc po prostu wyjeżdżam sobie do góry.
Łukasz startował 2 minuty przede mną. Dogoniłem go i widziałem, że miał ten sam problem co ja - wypalił się na prostej. Podjazd idzie mu oporowo (co widać po minie), ale daje radę. Pierwsze koty za płoty. Brawo!
Podczas dekoracji spiker wyczytuje, że zajmuję 3 miejsce ze stratą 6 sekund do wyższego stopnia podium. Szczęka opada, nie spodziewałem się. Gdybym wiedział, to ten finisz wyglądałby zupełnie inaczej :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz